Hania siedziała na trybunach żółto-czarnej hali Energia, która była wyjątkowo rozpalona goszcząc siatkarzy z Rzeszowa. Nie było pustego krzesełka, osoby, która znalazła się tu przypadkiem. Ona też nie przyszła tu dla zabicia czasu, choć nie śledziła zaciętej gry. Jej wzrok utkwiony był niebieskookim brunecie, który zdobywał kolejne punkty dla swojej drużyny. To, co wyprawiał na parkiecie było niesamowite. Mimo, że grał od pierwszej minuty i ani na chwilę nie zszedł z parkietu, nie było widać po nim zmęczenia. Po każdym wygranym secie ukradkiem spoglądał w jej stronę i posyłał dyskretny uśmiech. Ona odwzajemniała go, a wtedy przez jej żołądek przelatywało stado motyli.
Po skończonym meczu usiadła na zimnym murku przed halą i osłoniła się przed chłodnym wiosennym wiatrem. Po pół godzinie, która dłużyła się niemiłosiernie, ze środka wyszło dwóch wysokich mężczyzn. Z jednym z nich od razu wymieniła spojrzenie. Nie słyszała ich rozmowy.
- Więc to jest ta twoja piękność, Michał?
- Musisz ją poznać, koniecznie.
- Poczekaj. – powiedział chwytając przyjaciela za ramię. – Ona wie o Joannie?
- Mariusz, proszę, nie zaczynaj tych twoich kazań, dobra?
- Czyli nie wie. Nie sądzisz, że to najwyższa pora, żeby jej powiedzieć?
- Proszę, nie dzisiaj.
- Zrobisz, co chcesz, ale w tym momencie nie traktujesz jej poważnie.
W tym samym momencie podeszła do nich Hania, nieświadoma tego, że rozmawiali właśnie o niej.
- Kogo nie traktujesz poważnie Misiu? – powiedziała z uśmiechem otrzymując delikatny pocałunek w policzek.
- Nasz Misiek nie traktuje poważnie piłki, którą otrzymuje od rozgrywającego. Gra jak w podstawówce, a nie jak w Skrze. Ale nie będę cię zanudzał. Pozwól, że się przedstawię, Mariusz jestem. – powiedział wyciągając dłoń do dziewczyny.
- Hania.
- Wiele o tobie słyszałem, Michał cały czas o tobie opowiada.
- Naprawdę?
- Tak, non stop. Dobra, nie będę wam już przeszkadzał. Wracam do domu. Miło było poznać.
Pożegnał się z Hanią i przybił piątkę z Michałem. Widział, jego pełne wdzięczności oczy i wsiadł do auta.
- To co robimy? – spytał siatkarz obejmując dziewczynę ramieniem.
- Proponuję zakupy, gotowanie i kolację.
Obładowani torbami weszli do jego mieszkania i od razu skierowali się do kuchni. Kiedy ona zaczęła rozpakowywać zakupy, Michał podszedł do niej i objął ją. Składał pocałunki na jej szyi. Hania czuła jego ciepły, spokojny oddech, jej ciało przeszły dreszcze. Odwróciła się twarzą w jego stronę i zarzuciła mu ręce na ramiona. Po chwili usiadła na kuchennym blacie i odwzajemniała każdy jego pocałunek.
Kolejnego dnia obudziła się w jego łóżku. Nie było go obok niej. Przytuliła głowę do poduszki i zaciągnęła się mocnym zapachem jego perfum. Usłyszała dźwięki dochodzące z kuchni, więc okryła swoje nagie ciało kołdrą i wyszła z sypialni. Zobaczyła go stojącego przy blacie. Oparta o framugę drzwi przyglądała się jego umięśnionemu ciału. Nie zorientował się, że Hania jest w kuchni, nadal z wielką pasją przygotowywał dla nich śniadanie. Dopiero, kiedy z tostera wyskoczyły dwie gorące kromki odwrócił się w jej stronę.
- Nie ładnie tak podglądać.
- Pięknie pachnie. Szkoda, że muszę iść do pracy.
- Nie, nie zrobisz mi tego. Ile mamy czasu?
- Godzinę.
-Osobiście odstawię cię do pracy, siadaj. Kawa zaraz będzie gotowa.
Siedziała naprzeciwko jego popijając gorący płyn i topiąc się w jego tęczówkach, które odzyskały tamtą radość, której nie widziała przy ich pierwszym spotkaniu w parku. On co chwila gładził jej dłoń i posyłał do niej uśmiech.
- Jak to się stało, że mieszkałaś w Nowym Jorku?
- Moja mama dostała propozycję pracy w jednej z najlepszych klinik no i wyprowadziliśmy się tam kiedy miałam kilka lat.
- Czyli twoja mama to ta słynna kardiochirurg ze Stanów.
- „Ta słynna”? Jest aż tak znana w Bełchatowie?
- Nie wiem, czy w Bełchatowie, ale ja o niej wiele słyszałem.
- No nie wierzę, Michał Winiarski interesuje się światem medycznym. – powiedziała drocząc się z nim.
- Joanna, mama Oliwiera, ma wadę serca, zawsze chciała się dostać do niej na konsultacje. – odparł poważnie.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Nie przepraszaj. A dlaczego wróciłaś?
- Życie mi się posypało. Kocham Nowy Jork i jednocześnie go nienawidzę. To straszne uczucie. Tak samo kocham i nienawidzę moją siostrę.
- Co się stało, że nie utrzymujecie ze sobą kontaktu?
- Odbiła mi chłopaka, dwa miesiące przed ślubem.
- No, to nieźle.
- Po prostu nie mogłam patrzeć na ich szczęście.
- Szczerze mówiąc ten facet to niezły dupek. Nie mówmy o nim przy śniadaniu. Mamy masę innych ciekawszych tematów. – mówiąc to delikatnie ucałował ją w dłoń.
Chciała, by to śniadanie trwało wieki, ale czas był nie ubłagany. Uparła się, że sama chce pojechać do pracy, a on odwiózł ją tylko do jej domu. Wbiegła do środka i szybko się przebrała, by za chwilę być w biurze. Pod koniec dnia zgodziła się zastąpić koleżankę, której rozchorowała się córeczka. Miało to być tylko wstępne spotkanie z klientem, omówienie jego planów i wymagań. Koleżanka Hani przekazała jej wstępne informacje: młoda para z dzieckiem, drugie w drodze, spotkanie poza biurem, w pobliskiej kawiarni. Dziesięć minut przed czasem Hania była już na miejscu. Nigdy nie lubiła się spóźniać. Po kwadransie dzwonek przy drzwiach zabrzmiał wesoło. Bardzo się zdziwiła, kiedy do środka wszedł Michał. Od razu wstała i podeszła do niego.
- Misiu, co ty tu robisz? Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Ja tak właściwie, to nie wiedziałem, że tu jesteś. Przyszedłem na spotkanie.
- Spotkanie? Jakie?
- Tylko się teraz nie obraź, że nie chodzi o ciebie. Spotkanie z architektem.
- Z Kasią Jabłońską?
- Tak, ale jej jeszcze nie ma…
- Ale przecież to miała być młoda para… Mój Boże, teraz wszystko rozumiem. Przepraszam… nie będę mogła ci pomóc. Przepraszam.
Wybiegła z kawiarni nie oglądając się za siebie, zanim Michał zrozumiał, co się stało było już za późno, zniknęła.
Po kilku godzinach stał pod jej drzwiami. Wiedział, że nie odejdzie stąd, zanim z nią nie porozmawia. Zadzwonił kilka razy. Drzwi otworzyła jej mama. Była dokładnie taka, jak sobie ją wyobrażał. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Kiedy go zobaczyła zmrużyła oczy, a jej usta stworzyły równą linię
- Dzień dobry, jest Hania?
- To nie był najlepszy pomysł, żeby tu przyjeżdżać. Niech Pan wraca do domu.
- Nie ruszę się stąd, zanim z nią nie porozmawiam.
Po chwili do korytarza weszła Hania. Jej oczy były czerwone i opuchnięte od płaczu. Osłoniła się grubym, szarym swetrem przed zimnym powietrzem wpadającym z zewnątrz.
- Chyba nie masz tu czego szukać.
- Hania, porozmawiajmy spokojnie. To nie tak miało wyjść.
- No, tak, oczywiście. Miałam dowiedzieć się później, że Joanna jest w ciąży i że ja jestem tylko tą, z którą możesz się wymknąć na jeden wieczór, żeby odpocząć od rodziny.
- Hania, ja nie jestem z Joanną.
- Ale dziecko jest twoje?
- Tak, ale…
- Wracaj do rodziny Michał. Zapomnij o mnie i przychodź tu więcej.
Zamknęła drzwi z kamienną twarzą. Jeszcze przez kilka minut słyszała pukanie po drugiej stronie, zmieszane z dźwiękiem jej komórki. Walczyła sama ze sobą, by nie otworzyć i jeszcze raz nie spojrzeć w jego oczy. Po policzkach zaczęły jej spływać pojedyncze łzy. Kiedy wszystko umilkło oparła się o drzwi i usiadła na podłodze. Znów była sama. Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła głośno płakać, chociaż kilka miesięcy temu przysięgła sobie, że już nigdy nie będzie płakać przez żadnego faceta.
___________________________
przepraszam za te brązy w tle, blogspot odmawia posłuszeństwa. :/
wgl forma mi się nie podoba. dlaczego nie potrafię przekazać tego, co leży mi na sercu? ;(
dramatu dopiero początek.
komentujcie, wspierajcie bądźcie <3